Holandia 1975 bb

Unikatowe statuetki Henryka Kempnego

Unikatowe statuetki o dużej wartości sentymentalnej, które Henryk Kempny zasłużenie zdobył za tytuł króla strzelców ekstraklasy. Fot. Archiwum Henryk KempnyUnikatowe statuetki o dużej wartości sentymentalnej, które Henryk Kempny zasłużenie zdobył za tytuł króla strzelców ekstraklasy. Fot. Archiwum Henryk Kempny

Helmut Kempny uchodzi za jednego z najlepszych piłkarzy w historii Polonii Bytom, ale również i polskiego piłkarstwa. W trakcie swojej bogatej kariery czterokrotnie zdobył mistrzostwo Polski - dwa razy z Polonią Bytom (1954, 1962) i dwukrotnie z Legią Warszawa (1955, 1956). Dzięki swojej niesamowitej skuteczności wielokrotnie powoływany był do reprezentacji Polski, gdzie swój debiut w seniorach zaliczył w maju 1955 r. przeciwko Rumunii, natomiast w swoim drugim występie przeciwko Finlandii strzelił swoją pierwszą bramkę w narodowych barwach. Uczestniczył też w słynnych meczach z ZSRR. Strzelanie goli przychodziło mu z ogromną łatwością. Dwa sezony zapisały się szczególnie w pamięci Henryka Kempnego, bo w latach 1954 i 1956, oprócz wspomnianych tytułów mistrzowskich, sięgał również po tytuł króla strzelców. Reprezentant kraju otrzymał w nagrodę dwie imponujące statuetki, które nasz bohater trzymał przez całe życie w specjalnej gablotce. W latach 50. takie figurki piłkarzy można było zamówić jedynie u naszych zachodnich sąsiadów, stąd niemiecki napis na statuetce „Torschützenkönig”, co oznacza „najlepszy strzelec”. Co ciekawe, tabliczka grawerowana z nazwą „Polonia Bytom” jest bezbłędna, ale za to przy drugiej statuetce widnieje nazwa „Legia Warzawa”. Na obu statuetkach widnieje imię Helmut, które otrzymał podczas chrztu w 1934 r. Reasumując są to bezcenne trofea o dużej wartości sentymentalnej.   

Archiwalne bilety reprezentacji Polski

Dzięki Damianowi – największemu kolekcjonerowi biletów piłkarskich w Polsce, który swojej pasji poświęca się już od niemal 25 lat, na naszej stronie zaprezentujemy zakładkę ze skanami wszystkich archiwalnych biletów reprezentacji Polski. Damianowi dotychczas udało się zgromadzić kilkaset biletów poświęconych drużynom biało-czerwonych.

Bilet z meczu seniorów Polska - Związek Radziecki z 1967 r. Fot. Łukasz SzlachetkaBilet z meczu seniorów Polska - Związek Radziecki z 1967 r. rozegranym na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Fot. Łukasz Szlachetka

Wspomnienia Teodora Peterka z debiutu w reprezentacji

Peterek 3Teodor Peterek w 1965 r., kiedy prowadził ostatni klub w swoim życiu, Górnik Słupiec. Po wojnie piłkarz Ruchu wielokrotnie opowiadał historię swojego życia. Fot. Archiwum

Wspomnienia Teodora Peterka ze swojego debiutu w reprezentacji Polski, który miał miejsce 23 sierpnia 1931 r. w Warszawie. Były legendarny piłkarz Ruchu Chorzów opowiedział historię swojego piłkarskiego życia Alojzemu Lochowi.

„Nie miałem powodzenia w debiutach. Prawdopodobnie dlatego, że nie umiałem opanować tremy. Ona była też w pierwszym rzędzie powodem, że nie zdałem egzaminu w drużynie narodowej w meczu z Rumunią, przegranym przez Polskę 2:3. Było to tym bardziej dla mnie przykre, że ówczesny kapitan związkowy PZPN mjr Stefan Loth darzył mnie wyjątkowym zaufaniem. Nie spełniłem niestety pokładanych we mnie nadziei. Nic mi nie wychodziło. Być może stało się tak dlatego, że Rumuni otoczyli mnie specjalnie czułą troską. Byłem pilnowany przez dwóch zawodników rumuńskich. Nie wiedziałem w jaki sposób uwolnić się spod tej czujnej opieki. Mjr Loth ściągnął mnie po pauzie z boiska wprowadzając do gry na środek napadu mojego największego konkurenta Józka Nawrota z warszawskiej Legii. Nie miałem do niego pretensji. Powiedziałem mu nawet, że dobrze zrobił zmieniając mnie na Nawrota. W kilka minut mogłem się zresztą przekonać o słuszności jego decyzji. Nawrot wprowadził wiele ożywienia do gry napadu. Był również doskonale dysponowany strzałowo. Zdobył gola dla naszych barw.

Kiedy obserwowałem  ławki udane zagrania Nawrota, nie mogłem ukryć rozpaczy. Na pocieszenie pozostało mi tylko to, że mój kolega klubowy Jan Badura, który również debiutował w reprezentacji, spisywał się nadspodziewanie dobrze. Nic też dziwnego, że serdecznie wyściskałem go w szatni gratulując mu udanego występu w reprezentacji.

Całkowicie uspokojenie nastąpiło z chwilą, gdy podszedł do mnie mjr Jan Loth, ucinając ze mną przyjacielską pogawędkę.

– Nie martw się Peter – powiedział major. – Jeśli będziesz grał nadal tak dobrze, jak w meczach ligowych, wrócisz do reprezentacji.

–Drugi raz nie zawiodę pana – odparłem.

Dotrzymałem słowa. Kapitan związkowy również”.

Todor Peterek rzeczywiście wrócił do reprezentacji, w latach 1931-1938 rozegrał 9 meczów i strzelił 6 goli w meczach oficjalnych oraz wystąpił w 12 meczach (i 6 goli) w meczach nieoficjalnych. Kto wie, czy tak udanie potoczyłaby się jego kariera klubowa, gdyby podjął inną decyzję w czasie odbywania służby wojskowej. W kwietniu 1932 r. został powołany do 21 pułku piechoty w Warszawie. Był to tzw. „pułk warszawskich dzieci”, o który oparła się ligowa Legia. Jego dowódca był jednocześnie prezesem Legii. Warszawiance udało się namówić do gry kolegę klubowego Peterka Alojzego Frosta. Obaj prezesi – Warszawianki i Legii toczyli zawzięty spór o Teodora Peterka. Na szczęście dowództwo pozwoliło zawodnikowi podjąć decyzję, co do wyboru klubu. – „Gdzie dwóch się bije, panie pułkowniku, tam trzeci korzysta! Nie będę grał ani w Legii ani w Warszawiance. Proszę o przeniesienie mnie do Chorzowa. Chcę bronić barw Ruchu” – odparł Peterek.  Piłkarz wrócił do Chorzowa, gdzie kontynuował swoją wyśmienitą karierę.

Saddam Husajn kusił Ryszarda Kuleszę

Ryszard Kulesza (pierwszy po prawej) dostał propozycję objęcia funkcji trenera Iraku. Fot. Nationaal ArchiefRyszard Kulesza (pierwszy z prawej) dostał propozycję objęcia funkcji trenera Iraku. Fot. Nationaal Archief

- „Właśnie futbol Europy był zawsze dla irackiego wzorem, czemu ostatecznie trudno się dziwić. Ze względu na zależności polityczne pierwszymi nauczycielami byli tu Anglicy” – pisała Piłka Nożna.

Mistrzostwa świata w 1974 r. były transmitowane na cały świat. Nawet w dalekim Iraku wszyscy wiedzieli, kim są Kazimierz Górski, Grzegorz Lato, czy Jan Tomaszewski. Nic dziwnego, że czas trenerów angielskich, a następnie radzieckich, pomału mijał. Nowa myśl szkoleniowa kierowała tym razem do Polski, aczkolwiek irackie szlaki już wcześniej przecierał Henryk Serafin, w naszym kraju zapamiętany jako szkoleniowiec trzech trójmiejskich klubów, Lechii Gdańsk, Arki Gdynia i Bałtyku Gdynia.

Opisywane zdarzenie z Ryszardem Kuleszą miało miejsce na początku 1980 r., kiedy reprezentacja Polski B uczestniczyła na tournée w Iraku. Po wylądowaniu w stolicy kraju nasz sztab trenerski dostał na wyłączność luksusowy samochód marki Volvo wraz z kierowcą, co wówczas było przywilejem jedynie dla najważniejszych dostojników w kraju. Ryszard Kulesza i jego świta zostali ulokowani w ekskluzywnym hotelu w centrum Bagdadu. Na uroczystą kolację przybyli prezes irackiego związku piłki nożnej oraz adiutant i sekretarz prezydenta Saddama Husajna. Po kilku minutach gospodarze zapytali Kuleszę, ile życzy sobie za objęcie funkcji trenera reprezentacji Iraku? Po chwili milczenia dodali, że są w stanie zaoferować trzy i pół tysiąca dinarów miesięcznie, co dzisiaj stanowi wartość ponad 30 tysięcy dolarów! Pieniądze wyłożone na stół miały przekonać Kuleszę do podjęcia pozytywnej decyzji. – „Chciałbym, ale mnie nie puszczą. Musiałbym zostać w Iraku i nie miałbym możliwości powrotu” – zakończył rozmowę nieco zmartwiony Kulesza. Najwyraźniej ta myśl zaprzątała głowę selekcjonera, gdyz nazajutrz biało-czerwoni przegrali z Irakiem 0-1. 

Aktualności